Forum Michał Bajor - FORUM Strona Główna Michał Bajor - FORUM

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

14 II 2015 Wrocław
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Michał Bajor - FORUM Strona Główna -> Piosenka, którą śpiewam, komedia, którą gram / Archiwum koncertów
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Karline
zBAJORowany


Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 3893
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z plutona
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:51, 16 Lut 2015    Temat postu:

dobra, przespałam się z emocjami walentynkowego koncertu i mogę napisać, że bawiłam się świetnie, emocji było tyle, że nie wiem, od czego zacząć...
więc może zacznę od początku..

urodziłam się w szpitalu, w małym miasteczku na Dolnym Śląsku.. chodziłam tam do szkół, potem na studia.. w pewnym momencie uznałam, że już wszystko umiem i...

zaraz... co ja klepię..?

sorry - te emocje...

walentynki, 14. lutego 2015 roku,
miejsce zdarzenia: Sala koncertowa Impartu, Wrocław
godzina: 18.
uczestnicy: ja, Beata, dwoje moich znajomych, poza tym reszta publiczności oraz oczywiście: Michał Bajor z całym Zespołem, ekipa z kamerami, Panie z Impartu, kot przebiegający przez ulicę... u.v.m.

nasza czwórka spotkała się w Imparcie w sumie 10 minut przed rozpoczęciem koncertu (Beata, dzięki za podwózkę, odnoszę wrażenie, że bym się spóźniła).

No i się zaczęła nerwówka….
To znaczy ona trwała już od momentu, kiedy dowiedziałam się o nagraniu, ale teraz zaczęła się kumulować i osiągać zenity przy każdym rzucie okiem na widownię, salę, scenę, kamery, ludzi biegających w kółko, stojących pod ścianami, szepczących to ciszej to głośniej coś o kamerach, Artyście, piosenkach…

Nie sposób wychwycić i poukładać wszystko to w całość, więc powiem tylko, że większa część ludzi wydawała się być lekko zaskoczona nagraniem (też bym była – choć nie lekko – tego jestem pewna…, gdyby mnie Beata nie oświeciła).
Dzwonić na spektakl zaczęli mniej więcej 10 minut przed planowanym rozpoczęciem, czyli chwilę po naszym pojawieniu się w komplecie. Ale zauważyłam, że potem dzwonki ustały, bo wszyscy czekali, aż publiczność się „rozkokosi” na miejscach a obsługa i technicy przygotują wszystko do tego, by móc uruchomić sprzęt.

Koncert rozpoczął się więc z jakimś 7-10 minutowym opóźnieniem. Ale się rozpoczął. Zapalili nastrojowe, ciemnoniebieskie światło w tle sceny,

Michał wszedł żwawym krokiem, dotarł do mikrofonu i w tym momencie poczułam, że nie ma odwrotu, że czas powiedzieć tej płycie: kręć się i niech się dzieje wola nieba…


koncert rozpoczęła tradycyjnie i tradycyjnie zamknęła klamra w postaci piosenki „Mapa drogowa”. Co jednak się ta klamra „naspinała” to wiedzą dokładnie tylko uczestnicy koncertu.
A co się ci uczestnicy „naspinali”, to..

Mnie całą niedzielę bolał lewy łokieć i prawa łydka, która ucierpiała na standng-ovation, ręce na szczęście przestały piec gdzieś koło 23 w nocy po koncercie.

Ogólnie rzecz ujmując - koncert trwał 2 godziny i mniej więcej 10 minut.

Michał tradycyjnie serdecznie nas powitał, opowiedział o tym jak bardzo Wrocław jest dla niego ważny i powoli wkręcił się w swoje śpiewanie. Odpłynęliśmy razem z nim.
Odpływ był tak silny, że na początku myślałam, że Michał - podobnie jak dzień wcześniej w Strzelcach - zaśpiewa koncert bez swoich spontanicznych, naprędce komponowanych tekstów.

Okazało się jednak bardzo szybko, bo już w czwartej piosence - „Warszawa w czasach mego debiutu”, że koncert jednak będzie należał do Michała - czarodzieja tekstów.

U nas mówią: „jak se zaśpiewasz, tak się nagra” - więc Michał, chyba znający to wrocławskie powiedzenie, bardzo szybko zorientował się, że coś jest nie tak.
(nie będę może głośno mówiła, że w „Bliźniaku” tekst też się sypnął delikatnie, ale nie doczekaliśmy się „naprawy”).
W „Warszawie…” „zacięcie” nastąpiło dość szybko, bo słowo „odcień” z pierwszej zwrotki stał się „obrazem” i tym obrazem - mimo w sumie trzech prób podejmowanych przez Michała - pozostał.

Każda z prób była oczywiście przyjmowana przez publiczność z wyrozumiałością i z brawami, a humorystyczne wstawki Michała kwitowano salwami śmiechu. I tak koncert płynął sobie przez kolejne lata, piosenki i krajobrazy.

Obserwowanie Panów Muzyków przy pracy było niezwykle przyjemne. Widziałam „zdenerwowaną” rękę Pawła Stankiewicza, który nie oszczędzał swoich strun. Widziałam skupienie Wojciecha Borkowskiego, rytmicznie falującą grzywę Piotra Maślanki i basowy uśmiech Konrada Kubickiego.

Publiczność została zelektryzowana do głębi gorącym tangiem o zmarzniętym sercu, czyli sławnym „Ogrzej mnie”. Siła gitary, fortepianu i perkusji były tak duże, że głos Michała wydawał się tylko spotęgowany przez rytmy tej piosenki.

W krzesłach czuć było wibracje - nie mylić z vibrato. Po podłodze roznosiło się echo rytmicznych tupnięć obutych nóg publiczności. Moc rozchodziła się równomiernie po wszystkich zakamarkach sali. Oklaski wypadły nieco blado w porównaniu do siły dźwięków, które chwilę wcześniej rozlegały się w Imparcie.

Chwilę później osnuła nas „Londyńska mgła”, która okazała się prezentem o wiele lepszym niż grzebienie z masy perłowej i na pewno lepszym od matrioszek Putina. Choć ja bym nie pogardziła kolorowym indiańskim cud-ponczem, bo przez te emocje niestety temperatura mego ciała spadła z pewnością poniżej 36,6 stopni C.
O dziwo - we „Mgle” Michał poruszał się jak zaczarowany i bez problemów wpakował się z prezentami do samolotu. A samolot zawiózł nas prosto na masaż do Nowego Jorku..

tam tylko Man…Man…Manhattan…, Lisa Minelli i Michael Bayor, który próbuje swoich sił w „biznes-szole” amerykańskim. Co z tego wyszło, wszyscy wiemy - jeden teledysk, kilka piosenek w języku Chucka Norrisa i parę dziur w jeansach…

Manhattan to także świetne miejsce na zdjęcia… narobili ich ludzie tu troszkę. Choć mniej jak normalnie się robi we Wrocławiu - nie było „biało” od fleszów, bo pewnie ludzie bali się kamer,

Ja zdjęć nie robiłam, bo… nie sprzedali mi baterii (bo była kolejka (!!!!) - pani ze sklepu SERDECZNIE NIE POZDRAWIAM! i nie o baterie tu chodzi, ale o sposób obsługi klienta).

Pal sześć baterie, bo oto zaczęła drżeć gitara… a to może oznaczać tylko jedno - duet Stankiewicz & Szczyciński, czyli nasze kochane „Los to flamenco”.
I znów odgłosy obcasów po podłodze, znów wibrujące fotele, znów fala elektryczności w powietrzu…

W hiszpańskie rytmy nie wdarła się żadna pomyłeczka, żadna zadra - po prostu - flamenco przepłynęło i zostawiło po sobie tzw. „shhhhhhhhaaaah”.

Fado przepłynęło równie elektrycznie, siła głosu Michała nie dawała o sobie zapomnieć.
Z Półwyspu Iberyjskiego śmignęliśmy szybciutko do Włoch. I w rytm „Nie płacz, kiedy odjadę” Marino Mariniego kiwaliśmy się nad stołem zastawionym winem i spaghetti.

Syci, najedzeni, lekko upojeni winem puściliśmy wodze wyobraźni, a właściwie snów...

śniliśmy o argentyńskich tangach, które pary tancerzy tańczą gdzieś hen za oceanem...
o świcie, niezwykle zmęczeni rzutem na taśmę udaliśmy się w podróż do największych kasyn świata.

No i wygraliśmy: miłość i jeszcze większą dawkę hazardu, bo „ta gra wspaniała bywa, cudna wprost”. Zaraz zaraz… cudna? No właśnie…

Tak więc - z głośników rozległa się „Moja miłość największa” - będąca również zapowiedzią nowej płyty oraz… rosyjska ruletka z Michałem B. czyli po raz kolejny konająca, czarna kulka, która znów potoczyła się przez widownię i upadła gdzieś w Argentynie… w tej samej Argentynie, w której Eva i Che tańczyli walca, tango i Bóg raczy wiedzieć co jeszcze…

Po tej (dosłownie) cudnej piosence Pan Wojciech, który „reżyserował” całe przedstawienie i pilnował wszystkich zmian tekstowych i powtórek, wręczył piękne kwiaty kolegom z zespołu.

Oczywiście wszystko po to, by na nagraniu kolejność się zgadzała i scenografia była ustawiona prawidłowo, kwiaty bowiem muzycy dostali od teatru i - na czas powtórki piosenki „sprzed wręczenia”, kwiaty opuściły scenę.
Wróciły, jak trzeba było śpiewać dalszą część koncertu - czyli bisy.

I w tym miejscu moglibyśmy się wszyscy spiąć klamrą i ruszyć pełni energii z sali…
Ale nie… ale nie…

Zostało nam jeszcze parę szklanek niezwykłego trunku do wypicia - a mianowicie barman Michał zaserwował nam świt słońca, co mgłę wypełnia w wieczornych szklankach… tego jeszcze nie piłam! Jak babcie kapcie!

Podejrzewam, że nawet koneserzy alkoholi nie znają takiego cuda na kiju.
No więc - strzemiennego, droga publiczności!

Łyk mgły ze szklaneczki wypiłam i „Nie chcę więcej… nie chcę więcej...”
trunek okazał się tak „mocny”, że nagle „Nie chcę więcej” z emocji zmieniło tekst. Zbiło i ucieszyło namiętnie niejednego widza, po czym… znowu zbiło i ucieszyło… i repeta.

Za drugim razem stwierdziło, że „nie chce więcej” powtórek i (prawie) wyszło, jak było napisane na początku.
Na dokładkę jeszcze żabi skok do Argentyny i radź sobie widzu z emocjami sam!

Na zakończenie tej relacji powiem tylko, że co sprytniejsi, załapali się z kolejki prosto w obiektyw kamery, bo oczywiście po koncercie była i kolejka, i Michał i kamera...

Kamera na szczęście odjechała przed końcem kolejki, a ja mogłam spokojnie podejść i pogratulować Mistrzowi naprawdę wspaniałego koncertu i sporej dawki energii, jaką zostawił we Wrocławiu
Wesoly


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Karline dnia Pon 22:53, 16 Lut 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
beata buda
Charakterystyczny


Dołączył: 07 Sie 2011
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WROCLAW
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:42, 16 Lut 2015    Temat postu:

No, długo się zbierałaś do lotu, ale odleciałaś nieźle Jezyk Wiedziałam, że jest na co czekać Wesoly Dzięki za wskrzeszenie atmosfery tego niezapomnianego wieczoru. Super się czytało Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marlena
Madame/ADMINISTRATOR


Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 3767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 587 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:51, 16 Lut 2015    Temat postu:

Oj zacne recenzje, zacne - jednym tchem się czyta Wesoly

Michał wie co robi - przewidział, że takiego dvd oczekujemy, wszystko poszło zgodnie z planem Jezyk Wesoly


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marlena dnia Pon 23:52, 16 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Barbara
Błędny Rycerz


Dołączył: 13 Sie 2012
Posty: 690
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielkopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:42, 17 Lut 2015    Temat postu:

Brawo, brawo, brawo.....
Padam Padam Padam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jolusia
Usiłuje się pogłębiać


Dołączył: 17 Sty 2013
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:38, 18 Lut 2015    Temat postu:

Pozostaję tylko jedno słowo do napisania: DZIĘKUJĘ!!! Padam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub Branicki
Usiłuje się pogłębiać


Dołączył: 22 Lip 2012
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: OPOLE
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:12, 18 Lut 2015    Temat postu:

Obie recenzje wspaniałe. Czytając je, widzi się Michała, który tonie w morzu pomyłek. Jest to jednak morze, którym się nie zachłyśniesz, a tylko powoli będziesz unosił się na jego tafli.

A po koncercie w Opolu, na moje pytanie Mistrz odpowiedział, że wydawnictwo nie chce już kręcić DVD...

Hmmm...

Ale kto by się przejmował? Ważne, że albo Michał postawił na swoim, albo wytwórnia pojęła, że Mistrz... to jednak Mistrz Jezyk Jezyk


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karline
zBAJORowany


Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 3893
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z plutona
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:52, 18 Lut 2015    Temat postu:

Jakub Branicki napisał:
Obie recenzje wspaniałe. Czytając je, widzi się Michała, który tonie w morzu pomyłek.


hmm... te pomyłki to wcale nie było "morze" Mruga

było ich kilka, z czego tylko trzy, które "wymusiły" na Artyście powtórki utworów. pozostałe zostały gdzieś już wcześniej uznane za część tekstu i z tekstem Młynarskiego płynnie zamienione.

powtórki - może poza "Warszawą"- nie były niezbędnie konieczne, bo widz, który nie zna tekstów może ich by nawet nie zauważył.
a widz, który teksty zna, (co w przypadku obecnej płyty jest wyzwaniem "level hard", if You know, what I mean;)) raczej przeszedłby nad tym do porządku, ot.. muśnięcie twórczego talentu do pisania tekstów przez Michała Wesoly

my mamy po prostu na scenie skrupulatnego Artystę, który lubi, jak mu się wszystko zgadza Mruga

Publiczność dość mocno kibicowała, by wszystko się udało i w końcu się udało Mruga

a efekt końcowy... hmmm.., poczekamy, zobaczymy Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Michał Bajor - FORUM Strona Główna -> Piosenka, którą śpiewam, komedia, którą gram / Archiwum koncertów Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin