Forum Michał Bajor - FORUM Strona Główna Michał Bajor - FORUM

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jestem coraz bardziej pogodny

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Michał Bajor - FORUM Strona Główna -> Ja mam spokój, mnie nie śledzi żaden widz / Prasa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marlena
Madame/ADMINISTRATOR


Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 3767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 587 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:24, 10 Lis 2009    Temat postu: Jestem coraz bardziej pogodny

:uwaga: NA DOLE W ZAŁĄCZNIKU FRAGMENT DO ODSŁUCHANIA-->
[link widoczny dla zalogowanych]


Aktor i piosenkarz. Ma na swoim koncie 15 płyt. Ostatnio ukazało się jego 16. wydawnictwo, pt.: "Piosenki Marka Grechuty i Jonasza Kofty". Michał Bajor, bo o nim mowa, opowiedział PAP Life o nowym albumie, polskim rynku muzycznym i artystycznej pokorze.

PAP Life: - To już 16. album w Pana dorobku. Tym razem Marek Grechuta i Jonasz Kofta. Czy długo nosił się Pan z zamiarem nagrania piosenek tych twórców?

Michał Bajor: - Bardzo długo myślałem o Jonaszu i Marku. Urodziłem się w Głuchołazach, ale całe dzieciństwo spędziłem w Opolu. I od piątego roku życia chodziłem na festiwale opolskie. Mój tata był aktorem, dlatego miałem wejściówki na próby i tam oglądałem Jonasza, Marka, Wojtka Młynarskiego, Agnieszkę Osiecką, Ewę Demarczyk, etc. Pamiętam przez mgłę te debiuty, ale miały one na moją psychikę ogromny wpływ. Z czasem dokonywałem muzycznych wyborów. Dodam, że były to czasy, kiedy medialni decydenci pozwalali słuchaczom wybierać (nie tylko między trzecią a piątą rano) rodzaj muzyki. Czasy, gdzie ambitniejsza muzyka mieszała się z big beatem, rockiem, popową piosenką i każdy mógł słuchać tego, co chciał. Dzisiaj jest narzucony łomot i koniec. I młodzież nie ma szans, żeby poznać coś innego. To jedna z przyczyn, dla której postanowiłem wydać tę płytę: chęć pokazania młodzieży, która licznie przybywa na moje koncerty, że takie piosenki istniały. Dodatkowo chciałem zainteresować repertuarem Jonaszowo-Markowym osoby, które wahają się, czy słuchać Bajora czy nie. Dostają tutaj pigułkę wielu utworów, które znają i dzięki temu mogą łatwiej przyswoić moją interpretację i mnie. Jest to też taki mój muzyczno-literacki "kaprys". Po 15 płytach autorskich mogę sobie pozwolić na album z "cudzymi" piosenkami. To jest bardzo fajna sprawa, że mogę zrobić prezent moim zagorzałym fanom, mojej publiczności, a jednocześnie samemu sobie.

PAP Life: - Według jakiego kryterium dobierał Pan utwory?

M.B.: - Dobór był szalenie trudny. Razem z Wojciechem Borkowskim - wybitnym aranżerem i szefem muzycznym tych płyt, szukaliśmy odpowiednich piosenek przez kilka miesięcy. Mieliśmy z czego wybierać, bo tych utworów jest kilkaset. I z wielkim żalem odrzucaliśmy poszczególne piosenki. Musieliśmy patrzeć pod kątem całości, tego, jak będzie wyglądał koncert, czy utwór jest wesoły, czy smutny, etc. Na początku nie wiedzieliśmy, czy to będzie jedna płyta czy dwie, ale że panowie stylistycznie się różnili, to nie chcieliśmy robić zamieszania w głowie słuchacza i stanęło na dwupłytowym albumie. A publiczność już się podzieliła: jedni wolą Koftę, inni Grechutę. A ja myślę, że to dobrze, że są razem.

PAP Life: - Kiedy słuchałam tego albumu, to od razu zwróciłam uwagę, że piosenki Marka Grechuty wykonuje Pan z przymrużeniem oka, z uśmiechem, podczas gdy w oryginale dało się wyczuć żal za niespełnioną miłośc...

M.B.: - Nie chciałem naśladować żadnego z tych artystów. Zależało mi za to na tym, żeby utwory te brzmiały bardzo nowocześnie. I faktycznie, przy piosenkach Markowych jest pewne przymrużenie oka. Natomiast jeśli chodzi o utwory Jonasza Kofty, to jest w nich ukłon w stronę artystów, którzy wcześniej je śpiewali, ale nie ma wydziwiania. Jest Michał Bajor. Utwór "Kwiat jednej nocy" nagrałem z zespołem czterech solistów z Teatru Roma, którzy a capella zrobili aranżacje własnymi głosami. "Samba przed rozstaniem" została skrócona o połowę i śpiewam ją mniej dramatycznie, a raczej nastrojowo. "Jej portret" też odnowiłem. Wydaje mi się, że ten album jest na miarę naszych czasów: współczesny, bardzo dobrze zaaranżowany, nowocześnie zinstrumentalizowany przez wielu muzyków, chórek i solistkę. Nie obyło się oczywiście bez rozmów z żonami. Spotkałem się z Danusią Grechutą i Jagą Koftą. Opowiadały mi o mistrzach ciekawe anegdoty, które przytaczam w trakcie tych koncertów. Marka Grechutę znałem troszkę, lepiej Jonasza Koftę, ale nie na tyle, żeby móc te piosenki śpiewać, wiedząc wszystko o nich i ich piosenkach.

PAP Life: - Teraz już rozumiem, dlaczego obie panie są na pierwszym miejscu wśród ludzi, którym dziękuje pan na okładce albumu.

M.B.: - Bez nich byłoby mi trudniej. To były ich muzy.

PPA Life: - Jak nazwać gatunek, który Pan tworzy?

M.B.: - Pop literacki - tak to nazwałem. Od kilku moich płyt nie jest to już tylko poezja i literatura śpiewana, ale także muzyka i melodia. Mam wiele przebojowych piosenek - oczywiście nie tak masowych, jak repertuar Kayah, Krawczyka, czy Rodowicz, ale już dawno przestałem być artystą niszowym. Zapełniam opery, teatry i filharmonie.

PAP Life: - No właśnie, na koncertach tłumy, mimo iż w mediach rzadko można usłyszeć Pana utwory. Z czego to może wynikać?

M.B.: - Może to wynika z tęsknoty ludzi za artystą, który nie wyskakuje z lodówki. Nie występuję w serialach, licznych programach rozrywkowych czy reklamach. Świadomie wybrałem życie artysty, a nie celebryty. Wciąż mam na swoich koncertach nadkomplety. A bilety sprzedają się na kilka tygodni wcześniej i jestem z tego dumny. Jest też coraz więcej nowych ludzi i to coraz więcej młodych zmęczonych łomotem, który serwują media. Podejrzewam, że podobnie mają artyści tacy jak, m.in.: Edyta Geppert czy Grzegorz Turnau. Sądzę, że gdybym np. występował w serialu (a nie mam na to czasu) i wyskakiwałbym codziennie z okienka, byłbym bardzo sławny, a gazety prześcigiwałyby się w informowaniu: Co jem? z kim sypiam? gdzie chodzę? Ale miałbym mniej widzów na koncertach. Moja widownia docenia to, że oddałem się tylko śpiewaniu i jestem przez to bardziej wiarygodnym artystą. To mój 16. nowy program - recital w ciągu 24 lat. I jest to ogromny wynik artysty "niszowej piosenki", jak to niektórzy błędnie nazywaj...A ja uważam, że jestem w środku, między piosenką niszową, a masową.

PAP Life: - A gusta Polaków oceniłby Pan na plus?

M.B.: - Nie mogę oceniać gustów naszej publiczności, ponieważ decydenci medialni nie dają im szansy muzycznego wyboru. Jeżeli kilkadziesiąt razy dziennie w radiu X, na tle jakiejś muzyki, puści się ryczącą krowę, która będzie robiła "muuu", to na pewno następnego dnia będzie buczała cała Polska. Gusta muzyczne Polaków tworzą medialni ignoranci idący po najkrótszej i najłatwiejszej linii oporu, którzy puszczają w ciągu dnia tylko zachodnią sieczkę, zamiast rodzimej muzyki, że o tej ambitniejszej nie wspomnę. A szkoda, bo gdyby to było chociaż lekko przemieszane, to na pewno polski widz i słuchacz byłby bardziej wyedukowany muzycznie i literacko. Kiedyś ludzie oglądali "Kabaret Starszych Panów" i choć czasami nie rozumieli, o czym to jest, to byli zadowoleni, że przyszła do nich sztuka i gdzieś to szło w górę. Sukces Piotra Rubika, poza jego bezsprzecznymi talentami muzycznymi, polega na tym, że nagle do miasteczka przyjeżdża prawdziwe klasyczne show jak w TV - show faceta we fraku z batutą, który ma wielki chór i muzyków. I to m.in. jest misja, którą należy spełniać.

PAP Life: - Swoją twórczość też Pan traktuje jak misję?

M.B.: - W odpowiedzi chciałbym przytoczyć słowa Lawrence'a Oliviera: "Tyle książek o mnie napisano, a tak naprawdę to wykonywałem ten zawód dla braw". Brawa są największą nagrodą dla artysty, bo są niekłamane. Pieniądze są tylko konsekwencją sukcesu. Posłannictwo może być oceniane, jak mnie już nie będzie. Na razie najważniejsze są dla mnie momenty między piosenkami, kiedy ludzie swoim skupieniem, brawami pokazują mi, że im się podobało.

PAP Life: - Jest Pan niemedialny z wybor...

M.B.: - A wszystkim znany...

PAP Life: - Zgadza się. Chciałam spytać, jak Pan ocenia nasz rynek muzyczny?

M.B.: - Uważam, że mamy fantastycznych wykonawców ze świetnymi europejskimi głosami, znakomitymi aranżacjami. Z niekoniecznie równym walorem literackim tych utworów, bo niektórzy niepotrzebnie zabierają się za pisanie tekstów. Oczywiście zdarzają się perełki, jak m.in. Kayah czy Katarzyna Nosowska, ale nie wszystkim to wychodzi. Osobiście jestem za kreatywnością z pomocą autorytetów. Zawsze lubiłem podpierać się ludźmi, którym ufam - oczywiście mając własne zdanie, bo jako zodiakalny bliźniak jestem dość krnąbrny. Zawsze wiedziałem, że są lepsi ode mnie. Jest we mnie pewna pokora. Mam też zasadę: mniejszą łyżeczką się najadać. To dużo lepiej smakuje niż jedzenie z chochli. We wszystkim co robię, stosuje tę zasadę: bez pazerności.

PAP Life: - A debiutujący obecnie nie mają pokory?

M.B.: - Nie mogą mieć. Są nieprawdopodobnie i często na siłę medialni. I wszyscy, bez względu na dokonania, są nazywani "gwiazdami". Jak byłem młody, to faktycznie po Sopocie wyskakiwałem ludziom z lodówek, etc. i też wydawało mi się, że nie ma lepszych ode mnie. To jest naturalne, ale bardzo szybko takie postaci, jak Młynarski, Korcz, Stokłosa gdzieś z boku powiedziały mi: "Misiu uspokój się, to nie trwa wiecznie, a jak chcesz być dłużej, to stań na ziemi. Nie fruwaj". To było okrutne, ale prawdziwe. Dzisiaj młodzi ludzie zarabiają bajeczne pieniądze, mają obłąkaną publicity, sztab ludzi, którzy przy nich pracują. Wykonawca często jest świetnym materiałem na artystę, ale produkt finalny nie zawsze mu wychodzi, bo sztuka jest na szarym końcu. Zdolni debiutanci są za szybko eksploatowani. Wyciska się ich jak cytrynę, po czym zostawia bez opieki i sięga się po następną "gwiazdkę". A upadek bez pokory i podpory bardzo boli

PAP Life: - A potem artyści pokroju Pana nie mają się z kim ścigać.

M.B.: - Coś w tym jest, bo nie ma osób, które by poprowadziły te utalentowane osoby z wizją przyszłości, a nie "chwilki". I dla tej właśnie "chwilki" za często naśladują zagranicznych wykonawców. A ja chciałbym zobaczyć współczesne osobowości pokazujące, że są tym kimś, a nie tym czymś w dobrym kostiumie. Wielka aktorka Aleksandra Śląska powiedziała mi kiedyś: "Najłatwiej jest błysnąć. O wiele trudniej jest błyszczeć, a najtrudniej jest wciąż być, wstając codziennie rano i patrząc w lustro nie mając do siebie pretensji". Nie wystarczy nauczyć się piosenki w programie telewizyjnym, trzeba tworzyć swój repertuar, trzeba dbać o swoją publiczność, trzeba mieć bardzo mocną bazę w postaci ludzi, którzy powiedzą nam, co robić ze sobą, żeby wciąż być ciekawym dla widza, żeby to potrwało dłużej i żeby się rozwijać. A mało dziś tak konkretnych i ważnych autorytetów, jak np. Ela Zapendowska.

PAP Life: - Pan cały czas swój repertuar tworzy i zmienia. Z płyty na płytę piosenki są coraz bardziej pogodne.

M.B.: - Bo ja jestem coraz bardziej pogodny. Kiedyś zarzucano mi, że jestem za bardzo literacki, poetycki, dramatyczny i liryczny. W związku z tym część Polaków się do mnie zraziła, mówiąc: "Nie będziemy słuchali tego smutasa". Od kilku płyt okazało się jednak, że ten facet się uśmiecha, żartuje nawet z siebie, w wywiadach opowiada o swoich słabościach, potrafi wystąpić u Majewskiego (jego jedynego - zawsze). Oczywiście, kiedy chcę, bo myślę, że fajnie jest dać ludziom zatęsknić za artystą. A wracając do Pani pytania uważam, że moje piosenki, choć stały się bardziej melodyjne, nie zatraciły nic ze swojego waloru pt.: myślenie o tekście. Jestem człowiekiem, który zna swoje minusy, plusy i ma pełną świadomość tego, na co może sobie pozwolić, a na co nie. To pewnie nazywa się dojrzałość. A co dalej, zobaczym...

PAP Life:- A co planuje Pan dalej?

M.B.: - Oo, plany są na lata... Cały czas mam nadzieję, że któryś z reżyserów pójdzie po rozum do głowy i zaangażuje mnie do filmu. Zwiększyłaby się temu filmowi frekwencja o moich "piosenkowych" widzów, bo myślę, że np. w świetnej komedii "To nie tak jak myślisz kotku" sporą widownię i frekwencję zapewniła właśnie m.in. moja najwierniejsza, a przecież bardzo liczna publiczność. Reżyserzy ubzdurali sobie, że tylko śpiewam, co jest absurdalne, bo wielu artystów śpiewających na świecie dostaje Oskary, Grammy, Złote Palmy. Nie zamierzam po tylu rolach zdawać kolejnych egzaminów z aktorstwa. I w sumie mnie to bawi, kiedy oglądam na ekranie angażowane do filmu osoby ze świata piosenkarskiego, często z różnym niestety efektem... Chcę za dwa lata wydać płytę z francuskimi piosenkami, następnie z polskimi, ale też marzy mi się płyta włoska, a także album z piosenkami Sinatry. To mój 16. krążek. Mam nadzieję że dojdę do 20, a może 25, kto wie... I to w sumie nieźle jak na "niszę" (śmiech).

PAP Life: - Wracając do filmu. Nie ma zainteresowania ze strony reżyserów, ale Pan też nie zabiega o role?

M.B.: - Nie. Po "Quo Vadis", nie dostałem żadnej propozycji. Ktoś mi kiedyś tłumaczył, że reżyserzy boją się, że im odmówię, bo ciągle mają świadomość, że jestem za granicą albo na koncertach. Być może nie mają dla mnie roli. A przecież zagrałem w takiej ilości filmów u tak świetnych reżyserów, że czasami dziwię się, że nawet oni zapomnieli. W latach 80. krążyła nawet anegdota. "Wyobraźcie sobie, że ktoś kręci film i nie gra w nim Bajor". A potem sam sprowokowałem ciszę, bo powiedziałem, że jestem zmęczony i robię sobie przerwę. Brak mi kina, ale na szczęście ta ilość podróży, koncertów i moja publiczność mi to rekompensują. W końcu nie da się życia przeżyć dwa razy...

Rozmawiała: Agnieszka Saracyn-Rozbicka (PAP Life)


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Michał Bajor - FORUM Strona Główna -> Ja mam spokój, mnie nie śledzi żaden widz / Prasa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin